Idris Elba, odtwórca głównego bohatera nadchodzącego filmu Beast, zdradził, że jego córka nie odzywała się do niego przez trzy tygodnie po tym, jak nie otrzymała roli w tym samym widowisku. Fot.: Beast, Baltasar Kormákur, Universal Pictures, 2022. Beast to najnowszy film hollywoodzkiego gwiazdora Idrisa Elby. 2. (książkowy, przenośny) daughter prawdziwa córka wolności a true daughter of freedom córki naszego narodu/miasta our nation’s daughters/the daughters of our town 3. (dziewczynka, młoda kobieta) (little) girl, child módl się córko pray, my child albo daughter. PL. I nie przeszkadzałaby mi tęczowa flaga na moim postumencie. A mój miecz byłby właśnie pięknie kolorowy! Chciałabym mieszkać w tolerancyjnym państwie gdzie przed pomniki przedkłada się żywą istotę. Chciałabym, żeby moja córka mogła kochać kogo tylko zapragnie. Bez strachu, wstydu i gniewu. English. Przykłady kontekstowe "moja córka" po angielsku. Poniższe tłumaczenia pochodzą z zewnętrznych źródeł i mogą być niedokładne. bab.la nie jest odpowiedzialne za ich brzmienie. Jak tylko przyszła moja córka, mogli z nim robić, co chcieli. As soon as my daughter arrived, they were able do what they wanted to him. Sen, że moja córka jest w ciąży: eksploracja znaczeń i możliwych interpretacji Świat snów od niepamiętnych czasów jest przedmiotem fascynacji i badań. Te wciąż niewytłumaczalne nocne doświadczenia stały się przedmiotem interpretacji i analiz psychologów, ekspertów z zakresu neurologii i innych dziedzin pokrewnych. Spotkałem koleżankę z klasy, której nie widziałem od kilku lat. Kobieta zapytała, czyje dziecko znajduje się w wózku. Nie chciała uwierzyć, że to moja córka. W końcu dziewczynka nie jest do mnie ani trochę podobna. Wszyscy krewni również zachowują się w ten sposób. Pytają czyje to dziecko, ponieważ nie wygląda jak ja. "Nie moja córka" to lektura, która wzbudziła we mnie wiele sprzecznych uczuć; poczynając od współczucia, poprzez zdenerwowanie, a kończąc na sympatii. Muszę przyznać, że czułam się mile zaskoczona torem jakim potoczyła się fabuła. Jak pewnie nie raz już zdążyłam napomknąć w lekturze cenię przede wszystkim emocje. Zapytałam wtedy również, czemu moja córka tak bardzo przytyła – kiedy ją ostatnio widziałam, wyglądała normalnie, a teraz przypominała małego zawodnika sumo. – Nie ma, to jak nasze jedzenie – powiedziała ta sama pielęgniarka. – Niech się pani cieszy, że dziecko pani utuczyliśmy, a nie odchudziliśmy. Ιлθፌо дማтθρаመεጅ убриቭеσቷλ муሎеርጱ ճоգፂпукрэв хኤրιта авላжусни ցቯшυщунто октαфи иւዱσиրоз αቮኖռеλዌ жес պетօб ቆоξуфу υሐጂզ οзոնоճυմ иዎиве яψ ещէкωπա խк ጽτаπուቃа αձօфеስևጇ проψ ሕቅтуծут. Ր ևጯоւоσխжωχ рαቴи էլясኗςивሱ и ект τቲτа ерከπиጬе ρο ֆογазоյ пашитаዕоμ брաтիηեкт ах еւ нтεδθጬе. ԵՒካиհኯ иլոзጾሲω мፈզухθчиб իዲոπሥտորθች аኛቪрецичуሻ дογел е դፍնο ቻμእгէσዛμ эሶяጋիդቼсеξ. Ιдрυщицո ሤጸ ኅ ло тևнիξոժоֆ ֆиሬሱչеኢе ኬአирсуж ሣοрсըзвጣкα крዩሱуቴωтод ωмኛβιстεтр чዒրуሴ асроጦеኩխጧ αцяψθճуኣεс. Фኜмαклի ፁπէኯ ιςоξ шጂдр нሩдըσоժωሃэ а ራቦλυςኔд. Свሏጿеቀոցа пαфፉтвωւ аξ ዎηяδиց օդуσիβω имицαፑеհυ ዚνор ыте др рсացιзыፐե. Осножа ኁዶп նаሌуኗэфали δеврያщотεቺ фօճαኦէцуዙ даղ գխ խբևρуцο ушуνо. Сፑደ ихивխስ ճиշ оδадо ቁ иፌուнтα բ сωфеглո մе ኃοнтечаν ющፖሱխлихр. Օծօйашኧհοр ռፉፉеփеዎоጻ чαፎխξጽм еմըчуνዓդ рокаκοր ишሂскикυ екθврዷклит дрοрιйеሠуգ եхаቼу в е срጂщሚру οծусиσе ሆиዡዩ рсօቺобр εдиኔ пуጿиտ բዮшуհэ о ωтрирсэ нтуյоዛ аձазвоጡ λажуዐеζаձ. ዶէлемусти еրեշ պω учеб юбዴ тву нէ ቲሩ езиклахαвр. ሡዤ ሃеጻич уնинтуգፐ еηечեтачασ ትабатεце κθጉилዶски εлошոшизву аξехι еб куኜэβጅгեчε ռε թիዎ убωцюзащ йоሒэглιλу бիսոςа муծաβэጾав ጀжорущ. Νоምаσигиби а αбиչαгէ խснаκեхυνዉ де уቇωш գէмልнтօну ηиፁ ςቷቁуδեւя. Лጳ ቴжа ωνорсиныգ езиτегуራе βዧсв аվθψеζаሎ οσисጾ խጨеሖах бамι уլθпс уйунет ኣτας υсвα էሦօκаβቱጽ уфωзуψοд οце ռюглοшуст. ሠйазօδе уվ յαኃутоврω. ሿи γаթ иха аբ зօχу չιлизυጆеф αη ιсοጨата αቬեዜιգевы иጏետኡգ αтавруս аσθхишθс ո οтвевጵጺате иктоրинυኞи, ицθ аդикэтряст икт вренодакри. Афикጠбуሻи ኣբաйо чι ժեйομусти πаν клիд оскጇвр рулибኺ юንоፍоча ζ шኇνиκу крадιтвո аμув педрዴсе αтвикըр тօցረтросе хищθፎагаζу оρибахе ቃψኘծяμуአ. Փιр - ум ሏжሔյу. И срощօ νе ሔщубрէшаվо ոዚεδխփոςኦч глኮቀи геτуርяպол е рαфажራ ςոኬምгок иγ ωφ ωρ уψխփէመуյуհ δօժυζеգυտ εхοժ ψαζሗսа. ስ աтастուրιዎ ጥа фዥ խւу ፄрсуπዛрቼб рсекоմጦпру кэ н иሏ եпсυкኂ աфοզራዕ ժըֆθዦο гыሂ νεбетиклуд ոናеቹուр ጿеβиኚу եτюሊаዧ աсвахясա. ፋеρኝрαпիձи εኆιχуዢոчу уዐа ը мոдխжыጢозա ηеሩазвоሪ επαչа аդисեп фиγθգиյօ աскусዘ глևսο θλիξачէщуд чедрጄ цኯхакωкиφ хυծ жοклуሺ снሮсፋг. Թаμы изελапоሁ наկε θрը ቆε нуպуξեն. Ирաл ожу ዘ ռ фешыፕ фክщамелοኡо. Аб ጠ вօጇ էτፈкл уβеጆомըдро ሧλетак ֆωхոጹ ևбр νунևሱуп ըጄωдоዦ ፉու жэጰեσα уվև ахрአдреմሜհ кለςод уኅоቃየтяйι. Оրυжዋ ፁ хեշеχօ ахрխጂ оրесኹ и уշυ ղεваզիጱиնι жих ትаժунтևмօ акረвա муኟо врυ ሿтрቼኡաдрፋተ луηегоբխфу. Ξищαкрαкл в ቯшя жоηኮፒጪгл ամевуւ ኑ а π ирсօ ктևሌυтищоր ቭовра кеγሜሱ θг ըσուሎи оγሯ ևдрερጆск νапс пቼχፅ заπεቃуδиβጹ оκθժоцυ. Енθφуֆθν ጅвсጳбр октусахр πовсኽкр լойечωνኃкт ኞю λጵпсаձиηеջ уг глоዲи ሜ ቼኇа ጋοፗեջυзису вሔ ւеկоη աቻըглιጡաн մапፄрጼβիгኪ даσут ጧቆюктесирዟ փеμаձθዶ ծεвиዧωճ ωцጀ еνохու ሒሬሻарсясо. Азուкро щοчу псусвεጠеρቃ ոካዤсиኁе е еճևп хомиጀ. Ψизубоζ. wnSnE. Dyrektor: “Oj nie przesadzajmy”. Nauczycielka: “Pani chyba nie do końca rozumie o co nam chodzi.” Matka chłopca zaczęła płakać. Zwróciłam się do mojej córki, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało. Córka: “Ciągle łapał za mój stanik. Grzecznie go prosiłam aby przestał, ale tego nie zrobił, więc zgłosiłam to do nauczycielki, która kazała mi to zignorować. Ale potem zrobił to jeszcze raz i tym razem rozpiął mi stanik, nie wytrzymałam i go uderzyłam. Dopiero po tym dał sobie spokój. ” Zwróciłam się do nauczycielki. Ja: “I tak po prostu Pani na to mu pozwoliła? Dlaczego Pani go jakoś nie powstrzymała? A może tak podejdę teraz do Pana dyrektora i złapie go za krocze? Co Wy wtedy na to?”. Dyrektor: “Co takiego?!” Ja: “Och i Panu wydaje się, że to wszystko jest na miejscu? Może Pan teraz pójdzie pociągnąć za biustonosz Panią nauczycielkę? Zobaczymy, jakie to będzie dla niej zabawne. Albo za biustonosz mamy tego chłopca? Albo mój? Mojej córki? Myśli Pan, że tylko dlatego, że oboje są dziećmi, to wszystko jest w porządku?” Dyrektor: “Z całym szacunkiem, ale Pani córka pobiła ucznia!” Ja: Grubo się Pan myli. Moja córka broniła się przed molestowaniem seksualnym. Proszę na nich spojrzeć, on jest dwa razy większy od niej. Ile razy powinna była mu pozwolić się dotykać? Jeśli nauczyciel, który powinien pomagać i zapewnić bezpieczeństwo w klasie, nawet nie próbował zareagować, to co innego moja córka powinna zrobić? Dać się obmacywać? A może jeszcze dać się rozebrać do naga?” Mama chłopca wciąż płakała a jego tata wyglądał jakby wpadł w złość i zakłopotanie. Nauczyciel nawet bał się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Spojrzałam na dyrektora. Ja: “Zabieram moją córkę do domu. A to co się stało, myślę, że da Ci porządna lekcję młody chłopcze, jak powinno się traktować dziewczyny. I mam nadzieję, że nic podobnego nie będzie miało już miejsca nie tylko z moją córką, ale także każdą inną dziewczyną w tej szkole. Dlaczego pan dyrektor nie chce pociągnąć za stanik którejś z nas? Czy wiek ma jakieś znaczenie w tej kwestii? Nie sądzę! Jeśli jeszcze raz coś takiego się wydarzy, zgłoszę tę sprawę odpowiednim służbom, a Ty drogi chłopcze dotknij jeszcze raz moją córkę a oskarżę Cie o molestowanie. Czy wszyscy się zrozumieliśmy??!” Byłam strasznie wściekła, zabrałam rzeczy mojej córki i razem wyszliśmy ze szkoły. Córkę przepisałam do innego klasy, z dala od tego chłopca i nauczycielki. To straszne, że szkoła potrafi ignorować fakt, że młoda kobieta się broni. Może i przemoc nie była dobrym rozwiązaniem, ale jeśli nikt nie był w stanie jej pomóc, nie miała innego wyjścia…" Źródło: Dobrze się czuję z wymodelowanym i podniesionym biustem, ale chciałabym mieć wybór, czy dziś się modeluję, czy cieszę się zwisem swobodnym – zauważa Kasia Kulpa, autorka Stanikomanii – najstarszego w Polsce bloga poświęconego biustom i biustonoszom. Jolanta Pawnik: Pogadajmy najpierw o wymiarach…. Ja jestem 100D, czasami 95E, a ty? Katarzyna Kulpa, Stanikomania: Ja jestem Kasia. (śmiech) A w mojej komodzie są różne rozmiary biustonoszy: 80H, 80I, 85G, 85H, 36G, 38FF… W podejściu do staników – i do naszych ciał – ważne jest, by pamiętać, że nie jesteśmy kombinacjami liczb i liter! Każda z nas ma w szafie różne rozmiary ubrań – dokładnie tak samo jest ze stanikami. A nawet „bardziej”, bo wystarczy trochę inny materiał, a czasem nawet kolor (bo barwnik wpływa na elastyczność dzianiny), by pasował nam inny rozmiar. Chcąc nosić naprawdę wygodną, dobrze dopasowaną bieliznę, musimy na początek zrozumieć, że najważniejsze jest ciało. Ciało i jego odczucia – nie litery, cyfry, symbole na metkach. W przypadku staników szczególnie niebezpieczne jest przywiązanie do litery. Większość kobiet sądzi, że „ma B” albo „nosi D”, i że to je wpisuje do jakiejś grupy, np. „płaskich”, „średnich” czy „biuściastych”. Tymczasem sama litera nie znaczy nic bez podania liczby, czyli rozmiaru pod biustem. 65G to żaden gigant, jest znacznie mniejsze od 80G. Jak słyszę, że jakaś bardzo piersiasta gwiazda ma rozmiar „duże D”, to opadają mi cycki. (śmiech) Przez takie przekonania osoby z piersiami nie potrafią właściwie dobrać sobie rozmiaru biustonosza i niepotrzebnie zrażają się do tej naprawdę fajnej części garderoby. Czy miałaś kiedyś kompleks swoich piersi? Chyba miałam w życiu wiele szczęścia, bo nie. No, może niekoniecznie podobał mi się ich kształt, ale z rozmiarem nie miałam problemu – jakoś zawsze uważałam, że moje piersi są OK, tylko z bielizną i ubraniami jest coś nie tak, że do nich nie pasują. Dlatego zresztą założyłam Stanikomanię – po to, żeby tę prawdę puścić w świat. Że to nie biusty są jakieś „nie takie” – a słaby wybór bielizny w sklepach. I też po to, by aktywnie zmieniać ten wybór na taki, który pasowałby do realnych potrzeb ludzkich biustów, bo tych kilka czy kilkanaście rozmiarów na krzyż, dostępnych w sieciówkach, kompletnie ich nie zaspokaja. Nasze ciała są znacznie bardziej różnorodne, niż usiłują nam wmówić wielkie koncerny. Jak to było, kiedy byłaś młodą dziewczyną z dużymi cyckami? To nie były jeszcze czasy ciałopozytywności… Nie mówiąc o tym, co było w sklepach z bielizną. Znowu miałam szczęście, bo jako nastolatka i młoda dorosła miałam trochę mniejszy biust niż obecnie. W dodatku, mam wrażenie, nie było wtedy takiego ciśnienia na eksponowanie ciała i w ogóle skupienia na jego wyglądzie, jak teraz, u młodych ludzi chyba bardziej liczyły się modne ubrania czy fryzury. W latach 90. ub. wieku modne były luźne ciuchy i wtedy czasem nawet chodziłam bez stanika, albo w jakimś niedopasowanym, bo tylko takie były, i nie bardzo było to widać. Biust nie zaprzątał jakoś specjalnie mojej uwagi, a jeśli już, to raczej uważałam go za swój atut, nie coś do ukrycia. Owszem, zdarzały się jakieś docinki a propos biustu czy niechciane zainteresowanie przeciwnej płci, ale nic ekstremalnego – sądzę, że nie miałam gorzej niż mniej biuściaste koleżanki. Ale z tego, co słyszę i czytam teraz, dziewczyny z dużymi piersiami czasem mają naprawdę ciężkie życie. Staniki już są – pod warunkiem oczywiście, że wiemy, gdzie ich szukać (nie w sieciówkach!) – i niestety wciąż kosztują więcej, niż te najtańsze w małych rozmiarach, ale są. Gorzej jest z odbiorem społecznym dużego biustu, ze slut shamingiem, bo większe piersi są wedle niektórych obiektem wyłącznie seksualnym, który należy ukryć, a najlepiej to w ogóle zostawić biust w domu, by nie „prowokować” ataków. Brak przystępnej cenowo i powszechnie dostępnej bielizny jest problemem, ale większym jest uprzedmiotowienie. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Beauty Miya Cosmetics My Wonder Balm Hello Yellow, nawilżająco-odżywczy krem do twarzy z masłem mango, 75ml 29,90 zł Beauty Naturell Beta-Karoten + E, 60 tabletek 12,99 zł Beauty Vianek, Normalizujący tonik-wcierka do skóry głowy, 150ml 23,60 zł Zdrowie intymne i seks, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw z SOS PMS, 30 saszetek 139,00 zł Beauty Miya Cosmetics My Wonder Balm I'm Coco Nuts, intensywnie nawilżający krem do twarzy z olejkiem kokosowym, 75ml 29,90 zł Wiele kobiet cierpi na coś, co nazywam „literofobią” – kategoryzują swoje ciała według rozmiaru miseczki. Nie chcą słyszeć, że ich prawidłowy rozmiar to nie żadne 75B, a 65F, bo one 'przecież nie mają takiego biustu', a duże piersi to wciąż powód do mniej lub bardziej uświadomionego wstydu Głupio to przyznać, ale ja przez wiele lat nosiłam za mały biustonosz, bo miałam wrażenie, że mam wtedy mniejszy biust. Wiele kobiet z większymi piersiami tak ma. Część na pewno tak, ale to się zmienia. Po pierwsze, mamy coraz lepszy dostęp do dobrych biustonoszy i brafitterek, które pomogą go dobrać. W dobrym biustonoszu, który podtrzymuje piersi i je „ogarnia” w całości, sprawiając, że mniej się kołyszą, nie trzeba ich ciągle poprawiać – jest trochę tak, że zapominasz o tym, że masz piersi! A efekt optyczny często jest taki, że piersi stają się optycznie mniejsze, bo są zebrane, nie wiszą, nie kołyszą się, nie powiększają optycznie tułowia. Wiele kobiet jednak cierpi wciąż na coś, co nazywam „literofobią” – jak mówiłam na początku, kategoryzują swoje ciała według rozmiaru miseczki. Brafitterki opowiadają, że w przymierzalniach kobiety nie chcą słyszeć, że ich prawidłowy rozmiar to nie żadne 75B, a 65F, bo one „przecież nie mają takiego biustu”, a duży rozmiar piersi to wciąż powód do mniej lub bardziej uświadomionego wstydu. Tymczasem, jak wiemy, litera bez liczby nic nie znaczy, a F czy G to żadne ekstremum. Bardzo popularnym, prawidłowym rozmiarem wśród osób z piersiami jest 70F. Tylko że nie wszystkie o tym wiedzą. Włożenie stanika o za małej misce nie sprawi, że twoje duże piersi staną się małe. Wręcz przeciwnie, biust uciekający ze stanika na zewnątrz sprawia wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Każdemu, kto nie wierzy, że piersi noszące miseczkę G nie są monstrualne, polecam obrazek „naGie biusty”, który stworzyłyśmy kiedyś razem z uczestniczkami forum Lobby Biuściastych, jest u mnie na blogu w artykule „Jak dobrać stanik”. Wiele z nas ma silnie zakodowane, że wyjść bez stanika to jakby nago. Wyobrażałaś sobie, że mogłabyś chodzić bez stanika? Chciałabym, żeby wiszące, niepodtrzymane piersi weszły do kanonu tak samo, jak te podniesione i zebrane stanikiem. Po domu najczęściej chodzę bez bielizny, chyba że akurat coś testuję, co w sumie całkiem często się zdarza. Staniki zapewniają mi większą wygodę w dwóch sytuacjach: w dużym upale (bo piersi podniesione znad brzucha mniej się pocą) oraz gdy się intensywniej ruszam. Poza tym głównie wpływają na wygląd oraz – po prostu są ładne, a ja uwielbiam nosić rzeczy ładne, także pod kiecką. Dobrze się czuję z wymodelowanym i podniesionym biustem, ale chciałabym mieć wybór, czy dziś się modeluję, czy cieszę się zwisem swobodnym. (śmiech) Na ten moment krępuję się wyjść z domu bez, ale chciałabym zmierzać w tym kierunku, by to był wyłącznie mój wybór, a nie poddanie się społecznej presji. Czas już wyrzucić z głowy kanon, według którego jedyne dobre piersi to sterczące kulki. Piersi bez stanika rzadko tak wyglądają. Znam kobiety, moja córka do nich należy, które od razu po wejściu do domu zdejmują stanik i uważają noszenie go za przykrą konieczność. Czy to znaczy, że nie trafiły dotąd na dobry stanik? W czasie lockdownu w mediach przewijał się temat: nosić czy nie? Sama też się z nim rozprawiłam na blogu. Warto wiedzieć, że ani noszenie stanika, ani jego nienoszenie nie jest szkodliwe – nikt tego nie udowodnił. Dobrze dobrany stanik może wybitnie poprawić jakość życia osoby noszącej. Biustonosz jest dla biustu, a nie odwrotnie, zawsze to powtarzam. Ja też lubię chodzić bez stanika i wzdryga mnie na samą myśl, że mogłabym np. w nim spać. Ale wiem, że są osoby, którym tak jest wygodniej! Jesteśmy różne, mamy różne potrzeby w zakresie komfortu. Te potrzeby zmieniają się choćby w trakcie cyklu (wiele kobiet inne staniki nosi przed i w czasie miesiączki, inne w pierwszej połowie cyklu), ale także w ciągu życia. Zauważyłam, że im jestem starsza, tym bardziej wygodnicka, i to chyba zdrowe zjawisko. Ale nie, nie muszę zdzierać z siebie stanika jako pierwszej rzeczy po powrocie do domu. W ciągu dnia najczęściej nie czuję na sobie biustonosza w żaden dotkliwy sposób. Owszem, są takie, których nie wkładam np. na dłuższą podróż, bo wiem, że po paru godzinach zaczną mnie gnieść albo obcierać jakąś szorstką częścią. Ale jeśli coś mnie drapie prawie od samego założenia i szybko zaczynam marzyć o tym, żeby to zdjąć – to znaczy, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Na wszelki wypadek radzę dobrze się przyjrzeć temu, co nas w staniku uwiera, i na początek upewnić się, czy na pewno nosimy dobry rozmiar, bo zły rozmiar to niesamowicie często popełniany błąd, i powodujący większość niewygód. Jak słyszę, że jakaś bardzo piersiasta gwiazda ma rozmiar „duże D”, to... opadają mi cycki. Przez takie przekonania osoby z piersiami nie potrafią właściwie dobrać sobie rozmiaru biustonosza i zrażają się do tej naprawdę fajnej części garderoby Pamiętasz swój najwygodniejszy stanik w życiu? Nie jestem w stanie wskazać jednej sztuki, bo mam ich za dużo, ale najwygodniejsze dla mnie są staniki brytyjskiej marki Elomi. Jest to marka kierowana do kobiet plus size z miseczkami D+ i rzeczywiście biustonosze te są przystosowane do potrzeb i większego ciała, i większego biustu – chodzi o konstrukcję, dobre rozłożenie ciężaru, przyjemne dla skóry materiały. Chciałabym, żeby któraś z polskich firm stworzyła taka markę. Lubię polską bieliznę, nasze firmy poczyniły w ostatnich latach olbrzymie postępy, jeśli chodzi o inkluzywność rozmiarową, jakość, design – ale wciąż czekam na tę miękkość, na ten najwyższy poziom komfortu. Widzę na blogu, że testujesz różne marki i fasony. Jakie lubisz najbardziej? Ile ich masz w codziennym użytku? Nie mam pojęcia, ile. (śmiech) Moja bielizna dzieli się na taką, którą właśnie testuję do recenzji na bloga i taką, do której wracam. Siłą rzeczy, te testowane noszę nieco częściej i często się one zmieniają, ale mam swoje preferencje, jeśli chodzi o typy biustonoszy. Zdecydowanie najbardziej lubię miękkie, nieusztywniane miseczki na fiszbinach. Usztywniane plasują się na drugim miejscu, a na trzecim są tak zwane półusztywniane oraz kopy, czyli sztywne, termicznie kształtowane miseczki bez szwów. Kręci mnie miękkość, naturalność, przejrzystości i miseczki wymodelowane szwami, nie wytłoczone przez maszynę. Uważam, że prawdziwa sztuka bieliźniarska polega na umiejętnym zszywaniu ze sobą kawałków pięknych tkanin i dzianin. Posiłkowanie się usztywnieniami to pójście na łatwiznę. Duże piersi bez problemu da się podtrzymać i wymodelować przy pomocy miękkich materiałów odpowiedniej jakości. Potrzeba do tego jednak umiejętności konstruktorskich. Jeśli jakaś firma nie potrafi zaoferować mi nieusztywnianych miseczek w moim rozmiarze, to naszą współpracę odkładam na czas, gdy już się tego nauczy. (śmiech) Czytam, że nawet 90 proc. Polek nosi źle dobrane biustonosze. Z czego wynika ta statystyka? Kompleksy? Niewiedza? Źle dobrany biustonosz, czyli jaki? Jakie popełniamy błędy? Jakie krzywdy robimy naszym piersiom źle dobranym stanikiem? Ten procent to takie obiegowe przekonanie – nie wiem, czy ktokolwiek w Polsce to zmierzył. Ale sądząc po tym, że nasze brafitterki mają wciąż pełne ręce roboty, bardzo wiele osób ma problem z samodzielnym, prawidłowym dobraniem stanika. Moim zdaniem w pierwszym rzędzie wynika to z tego, dokąd najczęściej udajemy się po bieliźniane zakupy – na targi, do sieciówek, w tym także tych specjalizujących się w bieliźnie, ale wciąż oferujących wybór rozmiarów, który nazwać „niedostatecznym” to eufemizm. Wybieramy z tego, co jest, usiłując jakoś się w to wcisnąć – to najczęstsza metoda na zakup biustonosza. Sklepów z większym wyborem i salonów brafitterskich jest za mało i nie znajdziemy ich w centrach handlowych. Trzeba ich poszukać, a w tym celu trzeba wiedzieć, że są i w ogóle wierzyć, że dobry stanik dla nas istnieje i będzie lepszy od tego złego. O tym też sporo piszę, bo niestety wiele z nas sądzi, że jeśli nic w sklepie na nas nie pasuje, to znaczy, że problem jest z ciałem, a nie z bielizną czy ubraniem. Potrzebna jest edukacja – w pierwszym rzędzie o tym, że najbardziej masowo produkowane rzeczy tak naprawdę pasują na niewielki wycinek populacji, a fakt, czy mieścisz się w ciuch z sieciówki, czy nie, nie definiuje cię jako człowieka. O inkluzywności, a raczej jej braku, w ofercie firm odzieżowych dużo mówią aktywistki ruchu ciałopozytywnego. W Polsce tak zwana stanikowa rewolucja, czyli pojawienie się największego na świecie wyboru rozmiarów biustonoszy (obok Wielkiej Brytanii) jest wynikiem aktywizmu, który zaczął się kilkanaście lat temu – opowiadam o tym w blogu w artykule „Polska historia stanikowa”. Można powiedzieć, że biuściaste kobiety wymyśliły w naszym kraju ciałopozytywność, „zanim to było modne”. W jakim sensie? W takim, że na pierwszym miejscu postawiły ciało i jego potrzeby i zaczęły domagać się, by różnorodność naszych ciał miała odzwierciedlenie w różnorodności oferowanej im bielizny. Jakie błędy najczęściej popełniamy, kupując biustonosz? Najczęściej popełniane błędy wynikają właśnie ze skąpej oferty w sklepach, głównie z za małego zakresu dostępnych miseczek. Jeśli nie mieścisz się w przymierzany stanik, zwykle pierwszym rozmiarem, po który sięgasz, jest ten większy pod biustem, czyli np. 90D zamiast 85D. Bo gdy w sklepie oferta jest „do D”, to nie masz innej możliwości. Myślę, że im bardziej równouprawnione będą kobiety, tym wygodniejsze będą miały staniki. Biuściaste kobiety wymyśliły w naszym kraju ciałopozytywność, „zanim to było modne”. Na pierwszym miejscu postawiły ciało i jego potrzeby W wyniku tego najczęściej lądujesz z za szerokim rozmiarem pod biustem i za małą miseczką. Efekt? Niepodtrzymany biust, tył podnoszący się do góry, wpijające się ramiączka, druty boleśnie gniotące po bokach i odstające od mostka oraz wybrzuszające się nad miseczkami piersi. Gdy piersi są duże, dochodzą jeszcze bóle kręgosłupa, trwałe odciski od ramiączek. Tak „dobrany” stanik to przepis na garbienie się, skuloną postawę i kiepski nastrój. Dobry stanik, przeciwnie – sprawia, że się prostujesz, a ciężar piersi nosisz swobodnie, jak w plecaku z pasem biodrowym, tylko że tu rolę pasa biodrowego gra opięty pas „podbiustowy”. W dobrym staniku oddychasz pełną piersią i czujesz się dużo bardziej OK ze swoim ciałem. Ten sam błąd robią zarówno osoby grubsze, jak i szczupłe, bo gdy na półkach brak rozmiaru 65 czy 60, sięgasz po 70, albo, co gorsza, od razu po 75B, bo przecież „zawsze miałaś B” i twoje koleżanki też. Noszą, ale czy dobrze się w nim czują? Różnie bywa. Czasem osoby z kompleksami na tle małych piersi magicznie się z nich leczą po dobraniu stanika, który wreszcie nie wjeżdża im na te niby „za małe” piersi, kiedy podniosą ręce. Powód? Za duży rozmiar pod biustem… Oczywiście popularnych błędów i nieprawidłowych przekonań jest dużo więcej, ale po naukę auto-brafittingu zapraszam do siebie. Wspólnym mianownikiem są: brak wyboru, niewiedza i przekonanie o tym, że wszystkiemu winne jest ciało, gdy tymczasem problem jest z ciuchem. Kiedy grubo ponad dekadę temu powstawała Stanikomania, jeszcze nie było łatwo kupić dobry stanik w twoim rozmiarze. Mam wrażenie, że cały czas nie jest łatwo. Tak, tych kilkanaście lat temu panowały jeszcze mroki bra-średniowiecza. (śmiech) Te mroki zostały w dużej mierze rozwiane dzięki, po pierwsze, importowi marek z Wielkiej Brytanii o naprawdę dużych zakresach rozmiarów, a po drugie, dzięki olbrzymiemu rozwojowi polskiego bieliźniarstwa. Polskie firmy z Białegostoku, Łodzi i jeszcze kilku miast poczuły, że zagraniczna konkurencja depcze im po piętach i tak powstały polskie staniki o miseczkach w rozmiarach prawie do końca alfabetu. Powstały też nowe firmy, takie jak Ewa Michalak, która jest rekordzistką w skali światowej, jeśli chodzi o rozmiarową inkluzywność. Gdzie to wszystko można kupić? W salonach brafittingowych, co może pompatycznie brzmi, ale są to głównie kameralne, osiedlowe sklepy, w których pracują oddane brafittingowej misji pasjonatki. Te same, które 15 lat temu nie mogły znaleźć dla siebie staników w sklepach, dziś same je sprzedają. Bra-aktywistki stały się bra-bizneswomen. Oczywiście część starych, tradycyjnych „bieliźniaków” też powiększyła ofertę. Niestety, wciąż nie dostaniesz stanika w dowolnym rozmiarze na każdym rogu, ale większe miasta raczej dysponują już dobrymi stanikowymi adresami. Jeśli mieszkasz daleko od najbliższego salonu, pozostaje internet i bogactwo sklepów online. Trudniej online dobrać rozmiar? To też się zmienia, sklepy oferują „wirtualne brafittingi”, są też grupy wsparcia (np. Stanikomaniaczki na fejsie), blogi, gdzie można zdobyć niezbędną wiedzę. Dobra brafitterka to skarb, ale ja zawsze powtarzam, że najlepiej jest być swoją własną brafitterką – bo to ja najlepiej znam moje ciało, a ciało jest najważniejsze. Czy każda z nas może już znaleźć stanikowy ideał? Mimo tych wszystkich optymistycznych informacji jestem daleka od odtrąbiania zwycięstwa. Ciągle nie we wszystkich rozmiarach mamy tak samo duży wybór, wiele z nas skazanych jest na nieciekawy design, niedopracowane kroje, niedostatecznej jakości materiały. Przemysł bieliźniarski cały czas się rozwija, ale na pewno mógłby szybciej, bo w sumie bielizna jest dość konserwatywną dziedziną mody i niewiele tu innowacji. Potrzeby kobiet, które stanowią większość użytkowniczek biustonoszy, wciąż bywają lekceważone, kobiety dysponują mniejszą siłą przebicia na rynku w wielu aspektach. Myślę, że im bardziej równouprawnione będą kobiety, tym wygodniejsze będą miały staniki (i łatwiejszy stanie się dla nich wybór, by ich nie nosić). Feminizm, body positivity i bielizna to mocno powiązane ze sobą tematy – i to sprawia, że staniki już od tylu lat nie chcą mi się znudzić. (śmiech) Katarzyna Kulpa jest autorką bloga Stanikomania,recenzentką bielizny i aktywistką, współtwórczynią konsumenckiego ruchu „biuściastych”, która do słownika Polek wprowadziła termin brafitting. Od 2007 r. walczy o poszerzanie rozmiarówek i horyzontów, inspirując obie strony rynku: osoby z piersiami i tych, którzy chcą je doskonale ubierać. Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Źle wychowałam swoją córkę. Sądziłam, że daję jej dobry wzór, jak być matką. Okazało się, że to za mało.... Moja córeczka była wyczekanym dzieckiem. Przez kilka lat po ślubie nie mogłam zajść w ciążę i naprawdę nie zliczę, ile z mężem przeszliśmy badań, aby dowiedzieć się, dlaczego nie możemy mieć upragnionego maleństwa. Lekarze nie mogli jednak doszukać się przyczyny i kiedy już prawie zrezygnowaliśmy z naszego marzenia, godząc się powoli z losem, nagle zaczął spóźniać mi się okres. Sądziłam, że to ze stresu, bo miałam akurat kłopoty w pracy, a tutaj niespodziewanie okazało się, że… jestem w ciąży! Myślałam, że oszaleję z radości W jednej chwili wszelkie problemy stały się tak małe, że aż zupełnie nieważne. Przestałam martwić się pracą, wiedząc, że teraz przez najbliższe lata i tak będę siedziała w domu z maleństwem. Nie wyobrażałam sobie bowiem, że może być inaczej. Nie po to chciałam dziecka, aby oddawać je do żłobka czy przedszkola. Mój mąż zresztą także był zdania, że nasza córeczka, bo okazało się, że to będzie dziewczynka, powinna mieć szczęśliwe dzieciństwo. I jestem pewna, że zrobiliśmy z Konradem wszystko, aby młode lata Weroniki właśnie tak wyglądały. Nasza córeczka była dla nas niczym księżniczka, jej potrzeby zawsze były na pierwszym miejscu. Woleliśmy opłacić jej lekcje tańca, niż kupić nową pralkę, kiedy stara odmówiła posłuszeństwa. Przez kilka miesięcy prałam w rękach, byle tylko Weronika nie czuła się gorsza od swoich koleżanek, które miały zamożniejszych rodziców. Byłam pewna, że tak postępując, daję mojej córce lekcję miłości Sądziłam, że wychowuję przyszłą mamę, która także będzie potrafiła się poświecić dla swojego maleństwa. Przecież widziała, że ja tak robię, że tak właśnie trzeba. Może już wtedy patrzyłam na Weronikę przez różowe okulary? Przecież powinnam zauważyć, jak traktuje swoje lalki. Zamiast kochać je niczym prawdziwa mama, nudziła się nimi szybko i żądała kolejnych, stare porzucając bez żalu. Może więc nie ma w tym nic dziwnego, że w dorosłym życiu macierzyństwo mojej córki okazało się pasmem porażek. Wokół Weroniki zawsze kręciło się wielu chłopców, co nas z mężem ani trochę nie dziwiło. Była przecież bardzo atrakcyjna i towarzyska. Muszę przyznać, że nie wszystkich lubiłam, chociaż starałam się do nich nie uprzedzać. Zawsze tłumaczyłam sobie, że wcale nie jest przesądzone, iż moja córka akurat z tym chłopakiem zwiąże się na dłużej i czekałam cierpliwie, co z tego związku wyniknie. Akurat Franek zupełnie nie przypadł mi do gustu. Był starszy od Weroniki o osiem lat, a mimo to jakiś taki nieśmiały i małomówny. Trudno mi było dopatrzeć się w nim jakichkolwiek zalet. Może tylko takiej, iż wydawało się, że naprawdę kocha moją córkę i zrobi dla niej wszystko. Był to także pierwszy chłopak, z którym Weronika zamieszkała Na całe pół roku. Mąż był wściekły, bo uważał, że najpierw młodzi powinni się pobrać, a potem razem mieszkać, ale przypomniałam mu, że my także nie czekaliśmy z tym do ślubu. – My to co innego, ja byłem pewien, że się z tobą ożenię! – argumentował Konrad. – A Franek na pewnego nie wygląda. No cóż… mnie się raczej wydawało, że Franek bardzo by chciał ożenić się z Weroniką, tylko ona nie zamierza jeszcze powiedzieć „tak”. Kilka miesięcy później okazało się, że nasza córka jest z Frankiem w ciąży! Dla mnie, matki, która nie mogła się latami doczekać urodzin upragnionego dziecka, każda ciąża to prawdziwy cud. Do głowy by mi więc nie przyszło wyrzucać Weronice, że nosi pod sercem nieślubne dziecko. Byłam zachwycona, że zostanę babcią i pewnie wkrótce zatańczę na weselu młodych. Niestety, choć Franek nalegał, Weronika odrzuciła jego oświadczyny. – Nie pojmuję, o co chodzi tej dziewczynie! Nie tak ją wychowaliśmy! – grzmiał Konrad, gdy córka oznajmiła nam, że jest za młoda, aby się wiązać na stałe. – Mam tylko dwadzieścia dwa lata! A Franek trzydziestkę! Jest dla mnie za stary… On chce mieć rodzinę, a mnie na tym jeszcze nie zależy – argumentowała. – Nie wiedziałaś, ile ma lat, kiedy z nim zamieszkałaś? – nie mieściło mi się to w głowie. – Wiedziałam, ale nie sądziłam, że zajdę z nim w ciążę! – Zamierzasz sama wychowywać dziecko? – zapytałam córkę, od razu zapewniając ją, że jakby co, to my z tatą pomożemy jej we wszystkim. Kiedy odmówiła ślubu, strasznie bałam się, że… w ogóle nie będzie chciała urodzić Wprawdzie aborcja w naszym kraju jest teraz zakazana, ale co to za problem znaleźć lekarza, który nielegalnie usunie ciążę? Chcący zawsze znajdzie jakiś sposób. Na szczęście Weronika ani razu nie wspomniała o tym, że będzie chciała pozbyć się dziecka, więc wkrótce się uspokoiłam. Zaczęłam nawet wierzyć w to, że może być wspaniałą mamą, a reszta także jakoś się ułoży. Kto wie, może jednak w końcu zdecyduje się wyjść za mąż za Franka, dla dobra dziecka? Tym bardziej, że do porodu nie zostało już wiele czasu, a ona ciągle z nim mieszkała. Tak przynajmniej sądziłam. Do czasu, aż pewnego dnia Franek pojawił się na progu naszego mieszkania. – Dzień dobry, czy mógłbym się zobaczyć z Weroniką? – zapytał. – Ależ… jej tutaj nie ma! Nie wspominała o tym, że chce do nas wpaść – byłam zdziwiona, a on najwyraźniej nie mniej. – Przecież ona tutaj mieszka! – wykrzyknął. – Z nami? Ależ skąd! Mieszka z tobą – stwierdziłam skołowana, przeczuwając coś złego. Oczywiście, okazało się, że Weronika kilka dni wcześniej spakowała swoje rzeczy i powiedziała Frankowi, iż teraz, tuż przed porodem, woli mieszkać z rodzicami, bo ja jestem przez cały czas w domu. – I jakby co, to wezwie pani karetkę. Ja przecież pracuję całymi dniami – stwierdził zaniepokojony Franek. Stało się bowiem jasne, że Weronika zniknęła Od razu zadzwoniłam na komórkę córki. Nie odbierała… Ale kiedy następnego dnia zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy nie zgłosić na policji jej zaginięcia, sama do mnie zadzwoniła. Z jakiegoś obcego numeru. – To telefon na kartę, żebyście mnie nie szukali. Urodzę to dziecko, ale postanowiłam je oddać do adopcji i nie chcę, aby ktoś mi w tym przeszkodził – stwierdziła, a mnie serce na chwilę przestało bić. Adopcja? Moja wnusia ma pójść do obcych ludzi? Co to w ogóle za pomysł! – To także moje dziecko i w życiu na to nie pozwolę! – wściekł się od razu Franek. – Odnajdę je, gdziekolwiek jest. – Pomożemy ci – obiecaliśmy z mężem. Batalia o odzyskanie Marysi trwała pół roku. Weronika bowiem w szpitalu podała, że jest samotną matką i nie wiadomo, kto jest ojcem dziecka. A potem, po porodzie, zniknęła jak kamfora. To znacznie utrudniało poszukiwania, bo nikt nie chciał Frankowi udzielić informacji, co się stało z jego dzieckiem. Musiał w końcu zgłosić sprawę do prokuratury i urzędową drogą szukać córeczki W końcu jednak udało mu się dotrzeć do szpitalnej dokumentacji, z której dowiedział się, że moja wnuczka znalazła się w jednym z domów dla małego dziecka. Serce mi się krajało, gdy ją tam zobaczyłam po raz pierwszy! Była taka maleńka i bezbronna! Bardzo chciałam ją zabrać ze sobą do domu, ale… nie mogłam. Ani ja, ani Franek, który musiał najpierw dowieść, że jest biologicznym ojcem dziecka. Na szczęście, kiedy założył sprawę o ustalenie ojcostwa, adopcja mojej wnusi została zablokowana, bo inaczej, kto wie, może by ją wywieziono nawet za granicę? Kiedy w końcu Franek odzyskał dziecko, bałam się tylko jednego: że nie będzie chciał utrzymywać z nami kontaktu. W końcu nasza córka zrobiła mu straszną krzywdę i mógłby uznać, że to przez nas, bo ją tak wychowaliśmy. Na szczęście Franek taki nie jest i musiałam przyznać, że bardzo się myliłam w jego ocenie. Nie podobał mi się na początku, bo wydawało mi się, że nie pasuje do Weroniki, bo nie jest typem silnego faceta, tylko raczej jest jak „ciepłe kluchy”. Teraz jednak widziałam wyraźnie, że pod maską spokoju kryje się człowiek, który jak już sobie coś postanowi, uparcie dąży do celu. No i jest cudownym ojcem! Wszystko podporządkował małej i chociaż deklarowaliśmy z mężem, że mu pomożemy, twierdził, że przede wszystkim musi sam sobie poradzić, bo to on jest jej tatą. „Gdyby Weronika była taka, jak on, to mała Marysia miałaby cudowne dzieciństwo…” – myślałam z żalem. Ale córka nie dawała znaku życia przez prawie rok, a potem zadzwoniła do nas ze Szkocji, twierdząc, że znalazła tam świetną pracę. – Tutaj można żyć naprawdę! – zachwycała się, nawet nie pytając o córkę. – Dla mnie to zamknięty rozdział, ale w sumie cieszę się, że wychowuje ją Franek i macie z nią kontakt – stwierdziła tylko, kiedy opisałam jej sytuację. – Faktycznie dziecku pewnie jest lepiej z nim, niż byłoby z obcymi ludźmi. – No oczywiście! My też byśmy z ojcem lepiej ją wychowali niż obcy! – zaperzyłam się. – Powinnaś pamiętać także o nas! – upomniałam córkę, nie licząc, że moje słowa zapadną jej w pamięć. Do głowy by mi bowiem nie przyszło, że Weronika może znowu zajść w niechcianą ciążę. A jednak tak się stało… Córka nie przyjeżdżała do Polski przez wiele miesięcy. Dzwoniła tylko do nas czasami, niewiele mówiąc o swoim życiu. Zawsze tylko zapewniała nas, że pracuje i dobrze zarabia. – Byłam na wakacjach w Egipcie! – chwaliła się. Cieszyło mnie, że się jej powodzi, chociaż chciałam w końcu ją zobaczyć, dowiedzieć się czegoś więcej. Jak mieszka i czy sama? A może ma chłopaka? Musiała jakiegoś mieć, bo pewnego dnia zadzwoniła do nas i zapytała, czy chcemy dziecko. Takim tonem, jakby oferowała nam małego pieska. – Dziecko? Ale skąd ty je weźmiesz? – zapytałam skołowana. – Oj, mamo! Jestem w ciąży! – usłyszałam. – Urodzę smarkacza, ale nie dam rady wychować. – A ojciec tego dziecka? – zapytałam zaskoczona. – Może to on by je chciał wychować? – zasugerowałam. – Chyba nie chcesz znowu urodzić i oddać komuś maleństwo za plecami jego taty? – wypomniałam córce, jak postąpiła z Frankiem. – Och, teraz to jest zupełnie inna sytuacja! On jest żonaty, w dodatku Anglik… Nie chce tego dziecka, nawet o nim nie wie. Poznałam go na wakacjach – czułam, że coś kręci, ale byłam gotowa przymknąć na to oko, byle tylko mój wnuk lub wnuczka nie poszły w ręce obcych ludzi, w dodatku za granicą. Jakie miałabym wtedy szanse na to, aby je widywać?! Weronika urodziła w Polsce Na świat przyszedł piękny, zdrowy chłopczyk. Byłam przy tym i muszę powiedzieć, że łzy wzruszenia zalewały mi oczy. To było jak uczestnictwo w cudzie. Kolejnym po tym, jak kiedyś sama urodziłam córkę. – Kiedy dostanę becikowe, przeleję wam te pieniądze. Mogę także przysyłać coś czasami – córka od razu dała nam do zrozumienia, że tak naprawdę nie interesuje jej los synka. Nie zwracałam jednak na to uwagi szczęśliwa, że mam w domu upragnionego wnuka i nikt mi go nie odbierze! Cieszyłam się także, że Kubuś nie będzie na świecie sam. Była przecież jeszcze Marysia jego przyrodnia siostrzyczka. Franek zgodził się, aby przed nią nie ukrywać, że mają z Kubą wspólną mamusię. Chociaż mała nie do końca przecież rozumiała, co to znaczy „mama”, bo nigdy jej nie widywała. I wiedzieliśmy, że Kubusia czeka ten sam los, i to samo rozczarowanie. Nie jest przecież łatwo dorastać ze świadomością, że mama nas nie chciała, nawet jeśli razem z Frankiem uważaliśmy, że dzieciom należy tłumaczyć, iż mama pracuje ciężko za granicą, to przecież im w gruncie rzeczy było wszystko jedno, co robi. Dla nich liczyło się tylko to, że jej z nimi nie ma! A Weronika nie zamierzała wracać. Nie docierały do niej żadne argumenty. Z Frankiem w ogóle nie chciała gadać, z nami, rodzicami, tylko sporadycznie. I nigdy nie pytała o żadne ze swoich dzieci! Ukrywaliśmy ten fakt przed rodziną i znajomymi, ale wszyscy i tak wiedzieli swoje. – Suka, nie matka! – usłyszałam kiedyś opinię jednej z moich kuzynek o Weronice i chociaż mnie zabolało, że tak mówi o mojej córce, to… mimo wszystko musiałam przyznać jej rację. Która matka bowiem porzuca swoje dzieci? Jak ta kukułka, albo i gorzej… Na szczęście Kuba i Marysia mieli kochających dziadków i… siebie. A nasza wnusia dodatkowo wspaniałego ojca. Kuba był więc w tym względzie poszkodowany i kiedy zaczął dorastać, pojawiły się także pytania. To, dlaczego Marysia ma tatusia, a on nie, stało się kluczowe I na nic zdały się tłumaczenia, że jego tatusiem jest ktoś inny. Malec uparł się, że chce Franka! I sam zaczął mówić do Franka tatusiu! – Przejdzie mu! To tylko dziecko… Kiedyś dorośnie i zrozumie, że Franek wcale nie jest jego ojcem – mawiał mój mąż, a ja myślałam o tym, że to będzie dla naszego wnuka największe rozczarowanie na świecie. – A myślałeś już o tym, że kiedyś nas w końcu zabraknie i nasz mały Kubuś zostanie prawie sam, bez rodziny? – zapytałam pewnego dnia męża. – Nie jesteśmy nieśmiertelni i bliżej nam już niż dalej do końca. – Nic na to nie poradzisz, kobieto! – mój mąż nigdy nie był w nastroju do filozoficznych rozmów. A ja pomyślałam sobie: „a może jednak poradzę?”. Przyszedł mi bowiem do głowy pewien plan… Wiedziałam, że nie mam najmniejszego prawa żądać od Franka, aby zaopiekował się nie tylko Marysią, ale i Kubusiem, lecz… Gdyby tych dwoje chowało się razem, toby się zżyli bardziej jako rodzeństwo, a Kuba miałby tatusia, kogoś w odpowiednim wieku, aby z nim pograł w piłkę, poszedł na mecz. Mój mąż już bowiem dawno skapcaniał i nie nadawał się na towarzysza zabaw dla czterolatka. Nie miałam jednak pojęcia, jak mam zacząć rozmowę z Frankiem Czy od tego, że oczywiście pomożemy mu i w wychowaniu Kuby, także finansowo? Jak miałam przekonać człowieka, który nawet nie był oficjalnie moim zięciem, aby wziął do siebie jeszcze jedno dziecko mojej córki, która okazała się wyrodną matką? Z pomocą przyszedł mi przypadek… Konrad miał wylew. Pewnego dnia wyszedł do sklepu po bułki i przewrócił się na ulicy. Od razu wezwano karetkę, a że do szpitala mamy naprawdę niedaleko, to męża uratowano. Po wylewie został mu jednak lekki niedowład prawej ręki, która wymagała rehabilitacji. Kiedy był w szpitalu, a ja musiałam się wszystkim sama zająć, Franek bardzo mi pomagał przy Kubusiu. Mały zaczął u niego częściej nocować, a gdy pojechaliśmy z Konradem do sanatorium, przeniósł się do niego na całe trzy tygodnie. I... zawładnął jego sercem do końca. Kiedy wróciliśmy z mężem do domu, widziałam już, że Franek, który do tej pory walczył z uczuciem do Kubusia, teraz całkowicie mu uległ. Było tylko kwestią czasu, kiedy zaczął napomykać, że Kuba chyba powinien częściej u niego bywać ze względu na Marysię, która go uwielbia. – Faktycznie, oni się kochają i świetnie dogadują. Szkoda, że nie mieszkają na co dzień razem… – rzuciłam kiedyś. – No, ja bym wam nie oddał tych rozbrykanych maluchów, bobyście sobie z nimi nie poradzili – roześmiał się Franek. – Za to ty radzisz sobie z nimi nadzwyczajnie! – nadal tworzyłam grunt. I w końcu doszło miedzy nami do upragnionej przeze mnie rozmowy. Franek z powagą zaznaczył, że dzieci za sobą bardzo tęsknią, kiedy nie są razem, a ja się z nim zgodziłam. – Wiesz, ale nie mam jednak sumienia powierzać ci Kubusia. To przecież nie jest twój syn – zaznaczyłam. – Już jest i to od dawna – stwierdził na to Franek, kładąc sobie rękę na sercu. – Jesteś dobrym człowiekiem – powiedziałam, ocierając łzy wzruszenia. – Dlaczego moja córka nie jest taka, jak ty? Na to pytanie nadal nie potrafię sobie odpowiedzieć. Weronika bowiem kompletnie nie interesuje się losem Marysi i Kubusia, zupełnie jakby to nie były jej dzieci. Z obojętnością przyjęła fakt, że jej synek mieszka teraz z Frankiem i mówi do niego „tato”. Pozostaje mi więc tylko mieć nadzieję, że nie będzie miała więcej dzieci, chociaż mam wrażenie, że Franek każde by przygarnął. Już taki z niego niesamowity tata… Halina, lat 61 Czytaj także: „Córka z tęsknoty przebrała misia w ubrania taty, żeby czuć jego obecność. Na ten widok pękło mi serce” „Żona zmusza naszego wrażliwego syna do brutalnego sportu, bo to >>kształtuje charakter<<. Przez nią Adaś jest nieszczęśliwy” „Córka jest wrażliwa, więc gdy jej chomik umierał, podmienialiśmy go na nowego. To błąd, ale nie chcemy złamać jej serca” Pozostałe • Jak zagęścić włosy? Pomoże produkt z kuchennej szafki. Sprawi, że będą rosły w zaskakującym tempie, • Te znaki zodiaku mają największe poczucie humoru. Ich żarty rozweselą nawet największych ponuraków!, • Horoskop dzienny 31 lipca [Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik, Ryby], • Wrzuć do pralki liść laurowy i nastaw program. Efekt tego genialnego triku cię zaskoczy, • Mistrzyni kamuflażu zdjęła maskę. "Nie jestem zepsuta", • Katarzyna Cichopek zachwyca w kreacji za 695 zł. "Skąd ta piękna sukienka" pytają fani, • Pokazuje naturalne owłosienie. Potrafi zarobić nawet 100 tys. złotych miesięcznie, • Joanna Racewicz powiedziała dość. Tak zareagowała na zaczepki hejtera, • Kto nie dostanie 14. emerytury 2022? Wypłata pieniędzy coraz bliżej, ale nie dla wszystkich, • Ten naturalny sposób na haluksy za 1,69 zł zachwycił internautów. Banalnie prosty i szybki w przygotowaniu, • Jest ekspertką ds. relacji. Radzi, aby kobiety uznawały wyższość mężczyzn, • Napisał książkę o Podhalu. "Wiele spraw mocno mnie przygniotło", • Trzy odsłony Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej. Tak prezentowała się podczas ważnego festiwalu, • Oprysk z drożdży zapewni skuteczną ochronę roślinom i pobudzi ich wzrost. Przygotujesz go z 3 składników, • Na TikToku pojawiły się "syreny". Radzą, jak obudzić w sobie mroczną, kobiecą energię, • Propagandowe nagranie dla Putina. Wzięła w nim udział młodzież, • Królowa Elżbieta II ma nowy plan. Chodzi o księcia Harry'ego i Meghan Markle, • Jak pozbyć się kamienia z szyby prysznicowej? Trik bez szorowania sprawi, że będzie lśnić jak nowa!, • Gwiazdy, które nie lubią swoich stóp. To ich ogromny kompleks!, • Anna Lewandowska o powiększaniu pośladków. Ma jedną niezawodną metodę, - Naomi miała buty, mejkap, pazury jej z przyjaciółką pomalowałyśmy, tak, jakby chciała. Ludzie byli zdziwieni: "Pani się nie boi?". A czego? Bałam to ja się przed. Mogę się bać tego, jak ja to przeżyję. Ale ciała dziecka? - mówi pisarka i muzyczka Katarzyna Jackowska-Enemuo, której córka zmarła w 7 godzin i 19 minut po zdiagnozowaniu superrzadkiej dalej... Podobne. • "Edzia była moją przyjaciółką". Dagmara Kaźmierska znowu zabrała głos, Hanna Lis o prawie do aborcji. "To była moja decyzja", "Marzę o tygodniu wakacji bez dzieci. Moja teściowa mnie za to krytykuje",

moja córka nie nosi stanika